Często zapomniana historia Konga, ginąca w morzu newsów o nowych butach celebrytów. Warta jednak przypomnienia w kontekście rozmów o Afryce.
Update: Gdy kończyłem pracę nad tym artykułem, w ramach konkursu #tematygodnia pojawił się znakomity artykuł na ten sam temat @zwora - mieliśmy ten sam pomysł, ale on był pierwszy, a jego tekst jest bardziej dogłębny. Skoro zgłosiłem już jeden tekst, potraktujcie moją historię o Kongo jako wstęp do tematu, z rozwinięciem o wątek niemiecki i koniecznie przeczytajcie post Leopold II - złowrogi symbol kolonizacji Afryki.
W tekście chciałbym przytoczyć jedynie fakty lub to co wiemy o tych czasach, a wiemy niewiele, bo Belgowie niechętnie wracają do tego okresu. Refleksję zostawiam Wam.
Wolne Państwo Kongo
W 1878 r. król belgijski Leopold II wysyła w tajemnicy na tereny Konga Amerykanina Henry’ego Mortona Stanleya, by ten porozumiał się z tubylcami i zbudował sieć infrastrukturalną przyszłej kolonizacji. Już kilka lat później, przy poparciu największych mocarstw Europy, Niemców i Francji, uzyskuje Kongo jako swoją prywatną własność.
Bezgraniczna zachłanność Belgów w produkcji kauczuku, kakao, pozyskiwania kości słoniowej i innych dóbr, zmienia niemalże całe Kongo w obóz pracy. Zakazana jest wszelka edukacja, wszechobecne jest niewolnictwo i wyzysk. Do symbolu tego smutnego okresu urosło przykładne obcinane są dłoni. Najmniejsze przewinienie groziło chłostą.
Terror
Z czasem polityka kolonizacyjna przeradza się w terror. Powstaje oficjalny podręcznik dla urzędników, jak mają działać Manuael du Voyager et du Resident au Congo (Podręcznik podróży i rezydenta w Kongo). Posłużę się cytatem z Wikipedii, opisującym zalecane metody postępowania z lokalną ludnością:
Gdy wioska dostała rozkaz dostarczenia odpowiedniej ilości kauczuku, mężczyźni musieli udać się do dżungli na wielodniowe poszukiwania pnączy. Wówczas ich żony, dzieci oraz starcy stawali się zakładnikami gwarantującymi wykonanie planu przez każdego zbieracza. By zapobiec ucieczkom, kobiety były skuwane, także te brzemienne lub karmiące. W większych miejscowościach władze kolonii wybudowały specjalne baraki dla zakładników, gdzie kobiety wraz z dziećmi były przetrzymywane w tragicznych warunkach aż do powrotu mężów. Niedostarczenie odpowiedniej ilości kauczuku albo ucieczka do dżungli oznaczało śmierć członków rodziny. Żołnierze pilnujący zakładników dopuszczali się gwałtów i innych aktów okrucieństwa.
W tym czasie Leopold przedstawiany jest w Europie jako wyzwoliciel uciśnionych Murzynów, przynoszący oświeconą cywilizację i chroniący przed arabskim najeźdźcą z północy. Zamknięto granice Konga, nawet Belgowie mieli problem z przyjazdem do tej kolonii. Pojawiały się oczywiście pojedyncze głosy w obronie ludności Konga, ale ginęły one pod kożuchem bierności, albo były brane za fikcję, jak przypadku Jądra ciemności Josepha Conrada.
Oczywiście Biali nie stworzyliby tak ogromnego obozu pracy samodzielnie. Poprzez nieustanne skłócanie lokalnych plemion, które i tak były (i są) mocno podzielone, pozyskali do pomocy lokalnych wojaków. Pomagali im askarysi - lokalne oddziały, ćwiczone i dowodzone przez białych oficerów. Co ciekawe, tę nazwę w czasie II Wojny Światowej nosiły pewne oddziały Wehrmachtu i Waffen-SS, ale to nieco inna historia.
W Kongu każdy najmniejszy bunt był krwawo tłumiony. Zabijani byli nie tylko buntownicy, ale także ich całe, wielopokoleniowe rodziny. W 1904 r. Leopold II, zaraz przed śmiercią, sprzedał Belgii (sic!) swoje państwo, jednak koszmar się nie skończył. Trwał jeszcze przez wiele lat.
Ocenia się, że zbrodnicza działalność Belgów w Kongo kosztowała życie ponad 10 milionów ludzi.
Lubobójstwo ludu Herero
Dokładnie w tym samym czasie, niedaleko Konga, na południowo-zachodnim wybrzeżu Afryki, na terenach dzisiejszej Namibii, Niemcy budowali pierwsze obozy zagłady, nabierając doświadczenia przed Oświęcimiem. Na wyspie budują rękoma niewolników obóz, przy w którym ginie ponad 3 tys. osób. Potem siłą wypędzają na pustynię kilkadziesiąt tysięcy ludzi, zagradzając dostęp do wody i karząc śmiercią każdego kto przekracza wyznaczoną granicę.
W Namibii doprowadzają do śmierci z głodu, wycieńczenia lub po prostu zabijając ponad 100 000 ludzi ludzi z plemion Herero i Namaqua. Ocenia się, że było to pierwsze ludobójstwo XX wieku. Mordowali ich bagnetami - szkoda było kul na Czarnego.
Peace and love @veggie-sloth
To smutne tematy, nie wypada się na nich wzbogacać. Chętnie jednak podyskutuję i poczytam Wasze komentarze, w ramach tematu o Czarnej Afryce, #tematygodnia i nie tylko.
Polecam też pogodniejszą historię o pływaniu w mokoro przez zarośla Delty Okawango w Botswanie.
Zdjęcia: Domena publiczna