28 maja. Północ zastała mnie w Królestwie Bez Kresu. Czekoladę najlepiej robi się pod osłoną nocy. Ziarno kakaowca najlepiej obiera się oglądają powtórkę własnego streama z rozgrywki w Rimland, na której widać wszystkie spiski @santarius'a, które knuł, gdy akurat nie było Cię przy planszy. Takie jest życie. Jak mawiają starzy przemytnicy kakao i czekolady: "Nigdy nie odchodź od planszy."
A potem nagle zdałem sobie sprawę, że za oknem jest widno. Cóż, czasem nie trzeba pomocy kolei, aby zaliczyć wschód Słońca... Zaadresowałem koperty. Zapakowałem towar. Zgasiłem światło. Zamknąłem drzwi. Wyszedłem na dziedziniec. A potem utartym szlakiem wróciłem do domu.
O 5.00 do spania. Wstałem 7 godzin później. W momencie pobudki miałem dokładnie 34 lata i 6 godzin.
Szybkie śniadanie. Przegląd Steemita.
O 14.00 na dworzec. "Siemiradzkim" do Tarnowa. Bez gwarancji miejsca, ale szczęście mi dopisało. Do Dębicy mogłem siedzieć i przeglądać tag #pl-fotografia. "Jestem kuratorem, więc mam obowiązki kuratorskie."
W Tarnowie byłem po 15.00. Pociągi opóźnione. Norma. Poszedłem na pocztę. Przebranym pocztowcom przekazałem przesyłki z kartelowym towarem. Po 16.00 @foggymeadow wróciła z zajęć na ASP w Krakowie. W mojej tarnowskiej dziupli zjedliśmy obiad. Wieczorem wyszliśmy na spacer po Damaszku Europy.
Na koniec zatrzymaliśmy się w Cafe "Tramwaj", którą prowadzi Łukasz vel "Celownik", jeden z lepszych tarnowskich djów. Ma najlepszą kawę i klimat w mieście.
Kawiarnia robi wrażenie. Dużo można by o niej napisać. Byłaby to opowieść o marzeniach, urzędniczych kłodach Damaszku Europy i nadludzkiej determinacji...
Przy kawie Celownika czas przyspieszył. Słońce zaszło. Zrobiło się ciemno.
O 22.20 wsiadłem w pociąg do Rzeszowa. Opóźniony tylko 5 minut. W Rzeszowie byłem po 23.00. Minął dzień. Minął kolejny rok. Życie toczy się dalej...