Moja rodzina pochodzi ze wschodu kraju a dokładnie Lubelszczyzny.
Głową rodziny, która spajała wszystkich razem oraz uczyła wszystkiego co było do życia potrzebne była moja prababcia (zm. 2003 roku).
Początki kulinarnych tradycji w mojej rodzinie.
Okres międzywojenny miał ogromny wpływ na menu u moich przodków. To właśnie wtedy moja prababcia uczyła się gotować. Nie tylko musiało być sycie, smacznie ale przede wszystkim należało ugotować coś z niczego.
Czasy były niezwykle ciężkie. Wędliny, mięso było tylko i wyłącznie zarezerwowane na okres świąt. Rodzice mojej prababci hodowali świnie, ale nie było możliwości utuczyć ją tak szybko aby wieloosobowa rodzina była w stanie się wykarmić.
Świniobicie odbywało się tylko i wyłącznie raz w roku (wiosna) ponieważ świnie jak i kozy spędzały zimę w domowej izbie. Nie tylko z powodu braku miejsca na ich schronienie, ale również ze względu na ogrzewanie się w okresie zimowym. Dzisiejsze zimy są nieporównywalnie łagodne względem tych panujących w okresie wojennej zawieruchy.
Mięsa się nie mroziło tylko suszyło na tzw. badylach w sieni lub na strychu izby. Najlepiej tuż pod strzechą( wtedy mięso miało swój aromat.
Większość potraw opierało się na zbieractwie. Wszystko co dzikie i nadawało się do spożycia zbierano i suszono.
Przypomnę tylko, że w mojej okolicy sady z owocami i pola były własnością (hrabiostwa) lub osób nazywanymi tu (panami). Tam gdzie pochodzę własności ziemskie należały do kilku różnych osób o wysokim statusie społecznym. Największymi byli Smorczewscy, Kiccy (po nich ziemie należały do Towarzystwa Osad Rolnych i Przytułków Rzemieślniczych), Sióstr Konczewskich).
Mieszkańcy zbierali tylko i wyłącznie warzywa i owoce rosnące na dziko. Chyba, że pracowali w majątkach to w ramach wypłaty dostawali warzywa, owoce oraz porcję słoniny.
Za godzinę pracy na polu u ,,Pana” osoba mogła dostać coś do ugotowania w domu lub złotówkę do wykorzystywania według własnego uznania. Jeśli zdarzały się sytuacje kiedy to podczas plewienia pól ktoś przez przypadek przeciął np. krzew ziemniaków otrzymywał kary lub był bity wicią.
Poniżej przedstawiam zdjęcie z Orłowa Murowanego kiedy to kobiety pracują na polu. Widzimy osobę mężczyzny, który stoi i obserwuje kobiety. Wiem kto to jest z imienia i nazwiska, ale o tym Panu post będzie inny. Sami zapewne domyślicie się o jakiej tematyce.
(zdjęcie pochodzi z mojego archiwum prywatnego. Nie znamy autora. Prowadzę swoje śledztwo w tej sprawie. Wiem tylko, że pochodzi z 1923 roku.)
To wszystko kształtowało tradycje kulinarne mojej rodziny. Gotowało się wszystko i zawsze. Rodzice mojej prababci jak i ona sama w późniejszych latach starała się zawsze by niczego swoim dzieciom i potem prawnukom nic nie brakowało. To ona nauczyła mnie, że się nie wybrzydza i zawsze je się to co podane do stołu.
To babcia nauczyła mnie, że chleb się szanuje i nigdy nie wolno go marnować. Mówiła ,,aby nigdy nam już go więcej nie zabrakło”.
Teraz przedstawię Wam menu mojej prababci. Tym mnie gościła i częstowała. Smak i zapach pamiętam do dziś. Zapach ciasta pieczonego na fajerkowej blasze i smak palonych jabłek.
Wspominam babcię właśnie tymi smakami. Brakuje mi jej kulinarnego kunsztu. Delikatności i niesamowitego poczucia dobrego smaku. Wydawało się, że robi to wszystko automatycznie, że nie wkłada w to serca. Myślałem, że robiła to setki razy więc to jest dla niej banalnie proste. Myliłem się! Dawała na talerzu nie tylko dobre jedzenie, ale przede wszystkim swoje serce.
Menu mojej prababci. Tego już na stole nie uświadczymy.
Chałajda
Jest to główne danie regionalne pochodzące z gminy Izbica. Często twierdzi się, że zapoczątkowali ją pierwsi Żydowscy mieszkańcy Izbicy.
Postawą tej potrawy są młode listki mokrej pokrzywy.
Przepis:
2 młode sałaty.
garść szczawiu.
1/2 kg młodych listków pokrzywy.
2 pęczki szczypiorku.
2 pęczki koperku.
2 pęczki natki pietruszki.
pęczek liści czosnku
1/2 litra mleka. (oczywiście najlepiej tłustego, swojskiego)
200 g śmietany 18% lub więcej (kiedyś jadło się tłustą śmietanę) ;)
4 ząbki czosnku.
sól, pieprz czarny i ziołowy.
ewentualnie zasmażka: 2 łyżki tłuszczu oryginalnie należy użyć smalcu.
Jak przyrządzić?
Wszystko należy dokładnie umyć.
Pokrzywy, sałatę, szczaw oraz czosnek należy zagotować w wodzie i utrzymać ją przez około 10-15 min.
Mleko zagotować z pokrojonym szczypiorkiem, następnie wystudzić.
Całą zieleninę odcedzić i zalać mlekiem. Wszystko razem zmiażdżyć. (lub w nowoczesny sposób użyć blendera).
Dodać przyprawy i zasmażkę.
Smacznego! ;)
Jadłem kilka razy w życiu. Ktoś zapyta czy smaczne? Co kto lubi. Jest syte, da się jeść i na pewno jest bardzo zdrowe.
Kiedyś to był kulinarny rarytas! Prababcia robiła to bardzo często i po mistrzowsku. Kto bardzo młody i nigdy nie jadł to raczej do smaku się nie przekona. Jeśli ktoś lubi szpinak to jest to dobra alternatywa.
Co jeszcze jadło się kiedyś?
Jabczonka, Śliwczonka czy Gruszczonka. Wszystko na dzikich owocach, zabielone mlekiem. Bardzo dobre a ja osobiście traktowałem to jako smaczny deser. Coś co dzieci mogą polubić.
Placki z blachy.
Niektórzy nazywają je rwanymi. Mąka, woda i sól. Wygląda jak spód od pizzy zostawiane na kuchennej blasze. Inna nazwa tych placków to ,, Fajerka ” do kuchni z fajerkami oczywiście. :)
Placki z palonymi jabłkami.
Ciasto drożdżowe i przekrojone, wydrylowane jabłka.
Pamiętam ich niesamowity zapach. Do dziś pamiętam czerwony kolor, lekko przypalony. W środku słodkie, palone jabłuszka.
Przepisu nie pamiętam. Zapach i widok musi mi wystarczyć. Nie chciał bym ich robić... Dla mnie nikt nie zrobi tego specjału tak jak moja prababcia.
Jak się ma tradycja wyniesiona z domu do naleciałości z dalszego życia?
Dla mojej rodziny ma to ogromny wpływ. Uczono nas, że kiedyś pewnych rzeczy nie było. Należy szanować każde pożywienie i robić wszystko by go nie marnować.
Prababcia zawsze kładła nacisk na sałatki i potrawy z zielonych warzyw. Uważała oczywiście, że mężczyzna powinien jeść mięso, bo ciężko pracuje. Tłuszcze i syte jedzenie jest bardzo ważne. Warunek był taki, że trzeba znać umiar i jedzenie urozmaicać. Zawsze mawiała, że poranne jedzenie powinno być delikatne, obiad solidny i syty a kolacja zawsze podobna do śniadania.
Idziesz do pracy nie jedz zbyt wiele, bo chęć do pracy spadnie i będziesz miał poczucie ciężkości. Obiad to moment kiedy możesz się najeść, a organizm ze zmęczenia też nie da Ci zbyt wiele zjeść.
Stosujemy to do dziś. Obiady są obfite, ale na rzecz śniadań i kolacji.
Jemy dużo warzyw zielonych. Zawsze staramy się podczas obiadu jeść sałatki.
Staramy się jeść placki różnego rodzaju oraz chleb. Tylko i wyłącznie pełnoziarnisty.
Co do innych przedstawionych potraw powyżej. Ciężko jest zrealizować stare przepisy. Większość ich jest zapomnianych. Chałajda jest do dziś tu wspominana, ale jej nie robimy. Trochę ze względu na większe zanieczyszczenia niż kiedyś. Sami dobrze wiemy, że ciężko szukać pokrzyw i mieć pewność, że nie ma tam złych substancji.
Kiedyś nie stosowało się w okolicy tylu oprysków, nie było tylu pojazdów spalinowych co teraz.
Czasy Chałajdy dla nas się skończyły z chwilą odejścia naszej prababci.
Powiem szczerze, że była zarezerwowana dla niej. Nikt tak nie potrafił zrobić tego dania jak ona.
To już historia.
Nie jemy, ale pamiętamy i tęsknimy!
Oczywiście post zgłaszam do konkursu #tematygodnia.
Temat nr.3 Tradycje kulinarne w mojej rodzinie - wczoraj i dziś.
Nawiązanie do ,,Jak się ma tradycja wyniesiona z domu do naleciałości z dalszego życia?”