Temat nominuje do konkursu #tematygodnia w temacie „Szynka św. Daniela.”
Ach wybory...czy to parlamentarne czy też nadchodzące - samorządowe. Najczęściej to moment, w którym ludzie, których kompletnie nie znamy nagle się pokazują. Dziś wskażę, jak bardzo głupio prowadzone są kampanie wyborcze w Polsce.
Przepraszam, kim Pan jest?
Anonimy wychodzą z cienia. Jeśli mowa o wyborach parlamentarnych czy samorządowych to 90% kandydatów w ogóle nie kojarzymy. W żaden sposób nie identyfikujemy się z nimi. Ich jedyna działalność społeczna to drobne przedsięwzięcia w obrębie jakiegoś ruchu czy partii politycznej. Raczej nie dokonują żadnych widocznych dla społeczności miejskiej czy wiejskiej działań. Po prostu żyją normalnie, pracują i w przypływie chęci władzy postanowili zostać radnymi czy posłami. Ludzi na których głosujemy, powinniśmy znać z aktywności, a nie z kiełbasy wyborczej i plakatów.
Skoro o plakatach mowa...
Nie ma to jak wstawić swoją twarz na billboard lub okleić plakatami całe miasto. A już szczytem hipokryzji jest deklaracja dbałości o środowisko, aby później plakaty latały po mieście jeszcze kilka miesięcy. Moim zdaniem, ludzie odpowiedzialni za kampanię powinni płacić mandaty za zaśmiecanie, gdyż po każdych wyborach nikt nie śpieszy się ze zlikwidowaniem śmieci z twarzami kandydatów. Sama ich treść budzi wiele zastrzeżeń. Z reguły nie ma tam żadnych elementów programu wyborczego, a jedynie jakieś manipulacyjne hasło. Ludzie, którzy samą twarzą na bilboardzie chcą kupić głos wyborczy uważają chyba głosujących za idiotów. No bo, przecież taki głos - jedynie na podstawie hasła wyborczego to totalna głupota.
Wyborcza kiełbasa, oszustwo i hipokryzja
Był premier, który obiecał w kampanii obniżenie podatków, by później je podwyższyć. Jest szef największej partii, który obiecywał obniżenie podatku benzyny, który oponował za wprowadzeniem opłaty emisyjnej. I tak zawsze...od zawsze...Kłamstwo, obłuda, hipokryzja. To właśnie doprowadza do całkowitego braku zaufania do polityków. Trudno nam - zwykłym ludziom wierzyć w ich misję oraz chęć poprawy różnych dziedzin życia ludzkiego czy gospodarki. Techniki manipulacyjne idealnie działają na delikatnie mówiąc - mniej inteligentnych wyborców i w ten właśnie sposób zdobywa się głosy. To wojna nie tylko jednej partii z drugą, ale również cwaniactwa polityków z głupotą wyborców. Dochodzi do sytuacji, gdzie ludzie nie mający zielonego pojęcia o polityce idą na wybory i oddają równie ważny głos, co człowiek, który o polityce wie wszystko. Wystarczy im coś obiecać. Tę okropną głupotę widać szczególnie w internecie. Jedni wyzywają drugich od "Pisiorów" a drudzy tych pierwszych od "POpaprańców." O jakiejkolwiek merytorycznej dyskusji i wymiany argumentów nie ma mowy. A jak ktoś śmie skrytykować partię x, to na pewno musi popierać partię y. Według wielu użytkowników facebooka, system sympatii partyjnej jest zerojedynkowy. Nie jesteś z nami? Jesteś ten gorszy, ten z drugiej partii. Krew mnie zalewa, jak próbują lajkiem czy komentarzem wymieniać posłów, zmieniać ordynację wyborczą czy czynić rekonstrukcję rządu. O obywatelskiej inicjatywie ustawodawczej nie słyszeli. I Ci ludzie mają głos...Na demonstracjach, zarówno partii x, jak i y widać doskonale, że część z sympatyków to po prostu ludzie źli, bez honoru i kultury. Bo jak można wyzywać dziennikarzy z krzyżem w dłoni czy napastować człowieka za inne poglądy polityczne, idąc ze sztandarem obrony demokracji ? Tak ci ludzie mają głos...Obserwując to wszystko, czuję się, jakby sam Orwell pisał aktualny obraz polityki w Polsce.
Niska frekwencja jeszcze kogoś dziwi?
Bo mnie nie. Materiały wyborcze są na tyle mało przejrzyste, że poza twarzą i nazwiskiem o kandydacie nie wiemy nic. Możemy głosować na przedstawiciela partii sugerując się sympatią lub programem wyborczym, a właściwie powinniśmy tym się sugerować. Z drugiej strony kandydat nawet nie stara się dostarczyć nam tych informacji, gdyż tak jak wspomniałem - traktuje wyborców jak idiotów, co w istocie jest prawdą, gdyż idioci są w każdej większej grupie. Nie wiedząc na kogo głosować, po prostu Polakom nie chce się iść na wybory. Oddając głos nie ważny, de facto oddajemy głos na obecną władzę. Wiele jest również osób, których polityka kompletnie nie interesuje i nie mają ochoty na wybory.
Jeszcze inni idą tam z jakiegoś poczucia obywatelskiego czy patriotycznego obowiązku, ale nadal nie wiedzą nic o polityce. Głosują albo za tym co jest, albo za zmianą obecnej władzy, jednocześnie dając swój cenny głos partii, która sondażowo ma największe szanse.
Gdybym ja kandydował...
To zrobiłbym to grzecznie i nowocześnie. Przeprowadził kampanie papierowo - reklamową, a później ładnie posprzątał. Na papierowych ulotkach poinformowałbym ludzi o fanpagu na Facebooku, na którym odpowiadałbym na pytania. Nagrałbym również kilka filmów. Taka kampania byłaby znacznie bardziej skuteczna, a nie wiem dlaczego decyduje się na to jakiś promil kandydujących. Może nie nadążają za technologią?