Rzeszów
Rzeszów jest miastem do którego nie potrafię się przekonać. Nie licząc przejeżdżania przez miasto w drodze w Bieszczady, po raz pierwszy byłem tam w marcu tego roku, na Steemitowym spotkaniu w Królestwie Bez Kresu. Mimo niesprzyjającej pogody (-10°c!) postanowiłem trochę pozwiedzać centrum. Później przyjeżdżałem już tylko do KBK.
Atmosfera Rzeszowa jest dziwna. Ulice zdają się wyludnione, niezależnie od pory roku. Stare budynki nie wyglądają zbyt staro, ale nowe również mają w sobie coś anachronicznego. Wyraźnie rzucają się w oczy socjalistyczne bloki mieszkalne. Patrząc na tablicę pamiątkową zawieszoną na bazylice oo. Bernardynów oraz plakaty poświęcone żołnierzom wyklętym, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że obecny obraz Rzeszowa to zemsta komunistów.
Gdy oddaliłem się trochę od centrum (w kierunku dzielnicy Pobitno) zauważyłem długie rzędy bezosobowych magazynów. Rzeszów czasem sprawia wrażenie, jakby czas zatrzymał się w latach '90. To też trochę takie międzymiasto. Wręcz czuje się ucieczkę ludzi z Rzeszowa. A może po prostu ukrywają się gdzieś na terenie skądinąd dużego miasta, które zamieszkuje niespełna 200 tys. osób (dla porównania - Lublin: 340 tys., Kraków: 750 tys.)? Symbolem żywotności Rzeszowa pozostaje dla mnie galeria zamykana w soboty o 17 i puste ulice.
dziedziniec KBK / courtyard of Kingdom Without Limits
Jednak będę odwiedzał Rzeszów z jednego powodu. To tutaj powstała jedyna w Polsce herberciarnia - Królestwo Bez Kresu (prowadzona przez @fundacja). KBK mieści się w centrum miasta, 15 minut piechotą od dworca PKP/PKS. W klimatycznych murach starych koszar mieści się wyjątkowe na skalę kraju miejsce, w którym tradycja spotyka się z nowoczesnością, tematy poważne z mniej poważnymi i każdy znajdzie coś dla siebie. Chodzą pogłoski, że istnieje tutaj zorganizowana grupa przemytników czekolady, w którą zamieszany jest @hallmann, ale nie wierzę niesprawdzonym pogłoskom.
A co do samego Rzeszowa - mam nadzieję, że znajdę kiedyś tutaj inne ciekawe miejsca. I że otworzą znów połączenie kolejowe - ileż można się tłuc busami?!
Rzeszów is a city I can't convince myself to. Apart from driving through the city on my way to the Bieszczady Mountains, I was there for the first time in March this year, at a Steemit meeting in the Kingdom Without Limits. Despite the unfavourable weather conditions (-10°C!) I decided to explore the center a little. Later I was coming only to visit KBK.
The atmosphere of Rzeszów is strange. The streets seem to be empty, regardless of the season. Old buildings do not look very old, but new buildings also have something anachronistic in them. The socialist blocks of flats are clearly striking. Looking at the commemorative plaque hanging on Bernardines' Basilica and posters dedicated to cursed soldiers, I could not help feeling that the current image of Rzeszów is some sort of a Communist revenge.
When I walked a bit away from the city centre (towards the Pobitno district) I noticed rows of impersonal warehouses. Rzeszów sometimes gives the impression that time stopped in the 90's. I even feel that people are fleeing the city. Or maybe they are simply hiding somewhere in an otherwise large city with less than 200,000 inhabitants? For me, the symbol of Rzeszów's vitality is the gallery closed on Saturdays at 5 p.m. and empty streets.
dziedziniec KBK / courtyard of Kingdom Without Limits
However I will visit Rzeszów for one reason. Here is only teahouse in Poland dedicated to Zbigniew Herbert - Kingdom Without Limit (Królestwo Bez Kresu, abbreviated KBK). KBK is located in the city centre, 15 minutes on foot from the PKP/PKS station. In the climatic walls of the old military barracks there is a unique place where tradition and innovation meet, and everyone will find something for themselves.
Shot using/zdjęcia wykonano: Nikon D3100+Nikkor 18-55 mm/Pentacon Electric 50 mm. Rzeszów 6/2018.