Pizza i Steemit

Wywlokło mnie dziś na skwar. Skwar nie powinien być zbyt dokuczliwy przed południem, ale tuż przed wyjściem sprawdziłam termometr - 29 stopni.

O ósmej rano.

Gdybym nie musiała wychodzić schowałabym się do lodówki. Ale to tak, niestety... Umówisz się z lekarzem pół roku wcześniej i potem skwar nie skwar - leć i nie grymaś.

W sumie zawsze masz wybór nie zaryzykujesz, możesz odwołać wizytę i czekać kolejne pół roku.

aqua-3445987_960_720.jpg
źródło:Pixabay

Poszłam, pogadałam. W drodze powrotnej wpadłam na chwilę do banku po bilety NBP - jeszcze tylko z kiosku jakąś butelczynę bez gazu miałam w planie wyżebrać. I do dom.

I tu niespodzianka.

Kiosk na cztery spusty - nawet "zaraz wracam" nie napisali. Czekać... nie czekać? Trochę bez sensu takie czekanie w ciemno. Jeszcze nie wrócą?

DSC_0271_1.jpg

Nikt nie wie jakimi drogami myśl błądzi. U mnie zbłądziła od "trzeba by coś do picia", poprzez "ale jak wrócę do chałupy to już nic nie zrobię - bo upał; a tu post mam do napisania.." po finalne "no to ok - to idziemy gdzieś posiedzieć".

Do wyboru była knajpa, KFC i pizzeria.

Knajpa odpadła od razu - za daleko. KFC - za tłuste. No to do Pizza Hut na sałatkę. Tylko...

Zeszytu, w kolejnym kiosku po drodze, nie było. Odesłała mnie kobieta gdzieś 300 metrów dalej... Mało rozsądny pomysł. Przecież po skwarze łazić nie będę bez potrzeby.

Za to w kwiaciarni obok papier mieli - taki do pakowania bukietów.
farmers-market-1209712_960_720.jpg
źródło:Pixabay

Dziwny cokolwiek bo w słoniki fioletowe... Czyżby sugestia, że mnie już od tego słońca przełącza na ultrafiolet? Postanowiłam nie martwić się na zapas. Zwłaszcza, że druga strona była bez słoników i znakomicie się do pisania nadawała.

Gorzej było w Pizza Hut.

Zmienił się bar sałatkowy - nie wiem w czym im zawiniły ogórki, ale nie było. Pomidorów też poskąpili. Jakaś egzotyka się wkradła w te podświetlane miseczki, słowem - bar nie dla mnie.
DSC_0280_1.jpg

Trudno - trzeba mi się było z pizzą przeprosić bo jakbym zamówiła samo picie to co chwila ktoś by podchodził, z troską pytając, czy mi czegoś nie potrzeba. I z posta nici.

Zdążyłam usiąść - podeszła dziewczyna. I z miejsca zwyzywała mnie od kochaniutkich. To kolejna zmiana. Bo jeszcze parę lat temu, w tym samym "Hut-cie", inna dziewczyna pytała mnie co zamówię na deser.
DSC_0281_1.jpg

Oni tak mają - zawsze proponują coś jeszcze by człowiek za szybko od stołu nie wstał. Myślałam, że rozczaruję dziewczynę ale ta, usłyszawszy: "rachunek" rozświetliła twarz, jakbyśmy się właśnie wymieniły sekretnym hasłem bractwa studenckiego.

Dzisiaj było inaczej...

Udało mi się zrobić notatki, zjadłam kawałek z tego co przynieśli i wrzuciwszy 3/4 pizzy do torby zapłaciłam rachunek. Pożegnana jeszcze jedną kochaniutką, wróciłam już prosto do domu.

Tym razem o deser nie pytali.
DSC_0283_1.jpg

Tylko waga się na mnie obraziła i łypie złowrogo spod wskazówki. Nic to.   Z czasem jej przejdzie.

H2
H3
H4
Upload from PC
Video gallery
3 columns
2 columns
1 column
7 Comments