Umberto Eco wydał "Imię róży" w 1980 roku. Miał wówczas 48 lat, spory dorobek naukowy, doświadczenie dziennikarskie i redakcyjne - publikował felietony, pracował w telewizji i w wydawnictwie. Jak sam później opowiadał, pomysł na powieść podsunęła mu znajoma redaktorka proponując napisanie opowiadania kryminalnego. Eco wymówił się brakiem talentu do dialogów i zażartował, że opowiadanie jego autorstwa pewnie rozgrywałoby się w średniowiecznym klasztorze i miałoby przynajmniej 500 stron. Jednak ziarno padło na podatną glebę i zaczęło kiełkować. Powstała książka, która stała się bestsellerem i uczyniła akademika Eco jednym z najpopularniejszych pisarzy XX wieku, kilkukrotnie nominowanym do literackiej Nagrody Nobla.
Akcja powieści rozgrywa się w 1327 roku we włoskim opactwie benedyktynów, w którym odbyć ma się debata teologiczna. Na tydzień przed finałem akcji powieści do opactwa przybywa Wilhelm z Baskerville ze swym uczniem - nowicjuszem Adsonem z Melku. Za kilka dni przybyć mają inni znakomici dyskutanci wraz z inkwizytorem Bernardem Gui, a tymczasem w klasztorze dochodzi do niewyjaśnionych zgonów mnichów. Niech nie zwiedzie Was prosty zarys fabuły. Książka nie jest tylko kryminałem rozgrywającym się w średniowieczu. To utwór wielowątkowy, powieść szkatułkowa, w której Eco zbudował popkulturowy obraz średniowiecza jako wieków ciemnych, brudnych, okrutnych i ponurych. Debaty o ubóstwie kościoła, o śmiechu, czas i przedstawione miejsce, bogaty język sprawiają, że jest to książka wielopłaszczyznowa, gęsta od treści.
Kilka cytatów:
"-Lecz nie zapominajmy, że są znaki, które na znaki nie wyglądają, i są takie, które nie mają sensu, jak ple-ple lub bla-bla-bla...
-Byłoby rzeczą straszliwą - rzekłem - zamordować człowieka po to, by oznajmić: bla-bla-bla!
-Byłoby rzeczą straszliwą - odparł Wilhelm - zabić człowieka nawet po to, żeby powiedzieć: Credo in unum Deum."
"Strzeż się proroków i tych, którzy gotowi są umrzeć za prawdę, gdyż - zwykle za sobą, często przed sobą, czasem zamiast siebie - pociągają śmierć licznych."
"Księgi nie po to są, by w nie wierzyć, lecz by poddawać je badaniu. Mając przed sobą księgę, nie powinniśmy zadawać sobie pytania, co ona zawiera, ale co chce powiedzieć."
Ekranizacja powieści z 1986 roku w reżyserii Jeana-Jacques'a Annauda również mocno przyczyniła się do rozpoznawalności powieści i jej autora, utrwalając jednocześnie obraz średniowiecza jako wieków hegemonii kościoła, czasów, w których ciekawość poznawcza i chęć poznania prawdy mogą zabić - czy to poprzez śmiercionośne księgi, czy to poprzez wszechwładne ramię Świętej Inkwizycji.
W roli Wilhelma z Baskerville wystąpił Sean Connery, jako Adso z Melku - Christian Slater.
Debiutancka powieść Eco okazała się jego największym sukcesem. Choć w ciągu kolejnych 35 lat wydał jeszcze sześć powieści ("Wahadło Foucaulta", "Wyspa dnia poprzedniego", "Baudolino", "Tajemniczy płomień królowej Loany", "Cmentarz w Pradze" oraz "Temat na pierwszą stronę"), żadna nie osiągnęła takiej popularności jak "Imię róży".
Jak Eco postrzegany i oceniany jest przez dzisiejszych czytelników? W popularnym serwisie czytelniczym jego powieści w skali dziesięciopunktowej osiągają oceny pomiędzy 6,15 (ostatnia powieść - "Temat na pierwszą stronę") a 7,8 (powyżej 7 tylko dwie - 7,3 "Wahadło Foucaulta", 7,8 "Imię róży"). Są to wyniki o średniej nieco gorszej od ocen książek Remigiusza Mroza, Jodi Picoult, Dana Browna, zbliżone do Camilli Läckberg i Marka Krajewskiego. Może to świadczyć o tym, że szczyt popularności "Imię róży" i jego autor mają już za sobą, ale również wynikać z charakteru prozy Eco, która dla przeciętnego odbiorcy może być mniej zrozumiała, trudniejsza w odbiorze od dzisiejszych bestsellerów kryminalnych. Niemniej jednak warto sięgnąć po książkę, aby osobiście przekonać się, jakie walory (lub negatywy) ma powieść stworzona przez semiotyka i mediewistę.
- Screeny ilustrujące post pochodzą z trailerów filmu "Imię róży" (1986).