[English version here]
Zachęcony powodzeniem mojej wody drożdżowej, zrobionej w lecie, a odżywionej w Święta, postatnowiłem przygotować ją ponownie, tu w Wielkiej Brytanii. Zajęło mi to trzy tygodnie przy trzech podejściach.
Co to woda drożdżowa?
Jest to woda, w której umieszczono owoce, aby proces fermentacji z ich powierzchni przeniósł się do płynu wraz z cukrem owocowym, którzy go napędzi. Płyn można następnie wykorzystać jako bazę do pieczenia chleba.
Historia
Latem przygotowałem wodę drożdżową z użyciem dojrzałych, świeżych owoców głównie od lokalnych sadowników. Były dojrzałe i słodkie, a na ich powierzchni było mnóstwo drożdży, woda była gotowa w kilka dni Tutaj wpis o tym.
Woda była na tyle mocna, że przeleżała w lodówce przez cztery miesiące, tak jak ją zostawiłem. Po nakarmieniu od razu ruszyła Tutaj wpis o tym.
Zima w Wielkiej Brytanii
Wróciłem do domu, nie zabrałem wody ze sobą, postanowiłem bowiem zrobić nową. Plan był prosty: wrzucić owoce do słoika, zamknąć, dać im popracować.
Ale nie zadziałało tak łatwo.
Pierwsza próba
Wziąłem słoijk, wrzuciłem trochę rodzynek i zalałem kranówką. Nie było żadnej aktywności.
Podejrzewałem, że głównie zawiniły rodzynki, lub były pokryte jakimiś chemikaliami, aby nie zepsuły się zbyt szybko.
Wyrzuciłem je po czterech dniach
Druga próba
Użyłem jabłek i borówek, znów kranówka.
Na początku rozruch był wolniutki, ale po trzech-czterech dniach były pierwsze bąbelki. Uznałem że to za wolno i zostawiłem słoik z włączoną lampką w piekarniku. Wydaje się, że jednak lampka generuje trochę ciepła.
Wszelka aktywność w słoiku ustała. Wyrzuciłem następnego dnia.
Z uwagi na wolny start pomyślałem, że może zawiniła jakość wody. W sumie jedynie próbowałem zgadywać.
Trzecia próba
Zdobyłem plastikową butelkę dla lepszej prezencji i bezpieczeństwa, kupiłem wodę mineralną i ekologiczne daktyle. Umyłem daktyle i zalałem wodą.
Pierwsze trzy dni były raczej ciche, ale pod koniec trzeciego dnia coś drgnęło, choć tylko przy kaloryferze.
Wiecie, rozumiecie, moja kuchnia jest źle zaizolowana. Dodałem więc więcej umytych daktyli, zawinąłem butelkę ściereczką kuchenną i postawiłem przy grzejniku.
Ładnie się zaktywizowała, daktyle zmieniły się w papkę pełną bąbelków. Butelka wypuszczała dwutlenek węgla, zapewniając interesujące dźwiękowe atrakcje.
Oto film z odgazowywania na D.Tube:
Na Facebooku jest grupa ludzi pieczących na wodzie drożdżowej, jeden z jej gwiazdorów, Piotr Lesnianski, zasugerował żebym odcedził owoce, więc tak zrobiłem. Umyłem butelkę, wlałem wodę i dodałem rodzynki. Teraz trochę pachnie i wygląda jak kwas chlebowy.
Próbowałem dodać do wody trochę fruktozy, aby sprawdzić czy bardziej ruszy. Nie widziałem jednak żadnej wyraźnej różnicy.
Podsumowanie
Można zrobić wodę drożdżową w zimie. Wymaga to więcej czasu, więcej uwagi, lepszych składników, dużo ciepła i dużo miłości.
Zamierzam upiec na niej w czwartek. Zajrzyjcie od czasu do czasu.